Karkonosze zimą. Góry pokryte grubą warstwą białego śniegu. Drzewa w szronowych kokonach wyrzeźbionych wiatrem. Nie widać ścieżek. Potoki szemrają pod warstwami lodu i śniegu.

Już w 1805 roku znajdujemy w jednym z artykułów w Wędrowcu po Karkonoszach opisy Josepha Schiffnera;  „drewnianych płóz” przywiązywanych do butów, ułatwiających poruszanie się po głębokim śniegu. W okolicach Szklarskiej Poręby od dawna stosowane były mocowane do podeszwy kawałki desek zamiast spotykanych gdzie indziej sznurowych karpli.

Wyobraźmy sobie dawne Karkonosze zimą. Przykryte śniegiem góry były całkowicie niedostępne. Jednak ludzka ciekawość i pomysłowość pozwoliły na odkrywanie ich piękna również zimą. Przypinane deski do butów zapoczątkowały zimową turystykę.

Narciarstwo w Szklarskiej Porębie, a potem w całych Karkonoszach zaczęło się od człowieka legendy - Franza Pohla. Założyciel i dyrektor huty szkła „Józefina” ale też społecznik i sportowiec. To on jeździł jako pierwszy na metrowych i szerokich deskach po stokach Szklarskiej Poręby i Harrachova. Potem już na nartach z Christiany (teraz Oslo).
W 1880 roku w Szklarskiej Porębie były już 3 pary nart.
Kilka lat później stolarz z Hirschbergu (Jeleniej Góry), Ernst Hildebrandt zaczął produkcję nart drewnianych na wzór nart norweskich. W krótkim czasie firma karkonoskiego stolarza produkowała narty dla turystów ale też na przykład dla wojska. Ci, dla których narty Hildebrandta były za drogie, zjeżdżali na klepkach od beczek.
Narciarstwo zdobywało bardzo szybko ogromną popularność.
I tak na Alten Bauden Weg dziś Kilińskiego w Szklarskiej Porębie obok miejsca gdzie teraz jest nasz HOTEL&SOUND bossa nova mknęli narciarze odpychający się jednym kijem - w stylu lilenfeldzkim.
Rękawice z jednym palcem z koziej wełny. Czapy i kapelusze. Wełniane płaszcze i futra.
Inne narty. Inni ludzie. Ale ta sama radość. Śnieg, wiatr we włosach i jazda w dół … szybciej i zakręt i znowu w dół… Szklarska Poręba. Tu zawsze było narciarstwo.