Kiedy się budzę, słyszę śpiew ptaków zza okna. I nic poza tym. Zgiełk miasta ; tramwaje, autobusy, roboty drogowe, zostawiłem daleko stąd. Toaleta, natrysk. Kochanie - czekam ca Ciebie na dole - mam ochotę na łyk kawy. Wychodzę na korytarz i odkrywam, że nie jesteśmy w hotelu sami. Kilka osób chce wcześnie rozpocząć ten piękny dzień. Już w sportowych ubraniach idą na śniadanie. Gość z sąsiedniego pokoju - dzień dobry - spojrzenie życzliwe bez cienia ironii. Jak dobrze, że ściany są dobrze wygłuszone - uśmiecham się do siebie wspominając uroki wczorajszego wieczoru. Zapach świeżo mielonej kawy owija się wokół mnie i ciągnie po schodach. Jak lunatyk zdążam do bufetu i nalewam pełną filiżankę. Wszystkie poranki świata zaczynają się od czarnej kawy. Siadam w fotelu w ogrodzie pod starym sękatym bukiem. Piję pierwszy łyk. Zamykam oczy. Śpiew ptaków, szum wiatru w liściach drzew, w tle łagodna muzyka pieści zmysły. Całuje mnie w czoło, dzień dobry kochanie, dziękuję za wspaniały wieczór. Tak dobrze spałam po tym szampanie. Idziemy na śniadanie. Bufet - kolorowy festiwal smaków. Pasztety, galaretki. porcje białego sera, wędliny, pieczenie i coś ze wspomnień dzieciństwa ; kulki owsianki z bakaliami i ryż z jabłkami. Uśmiechnięta pani pyta nas czy życzymy sobie może jajka na miękko, a może jajecznica na maśle, a może omlet? Zapach świeżo pieczonych bułeczek i chlebów. Jest pysznie. Postanowienie - musimy dużo się ruszać. Góry czekają na nasze kroki. Buty, polary do plecaka, aparat. Idziemy.
W recepcji doradzono nam kilka tras zaczynających się tuż za hotelem. Wybieramy Śnieżne Kotły. Idziemy żółtym szlakiem, który zaczyna się 200 m od hotelu, do schroniska Pod Łabskim Szczytem, potem czerwonym szlakiem do Śnieżnych Kotłów. Cudowne widoki, obłoki jak wata cukrowa, a pod nami dolina z wioskami i miastami. Doskonała widoczność. Mamy wrażenie, że zaraz zobaczymy miejsce skąd przyjechaliśmy. Powietrze czyste i rześkie. Czary. Trzymamy się za ręce, jesteśmy szczęśliwi i wolni.
Po powrocie zimne piwo z beczki w hotelowym barze. Potem natrysk i chwila z książką. Na kolację zupa sandaczowa, szaszłyk z wołowiny poprzedzielanej kolorową papryką i cukinią. Na deser creme brulee. Wszystko świeże i niezwykle smaczne. Jak dobrze, że nie skusiliśmy się na smażoną kiełbasę i kwaśnicę w schronisku.
W saunie ziołowej odpływamy do krainy nic-nie-muszę. Pomaga nam w tym butelka szampana przyniesionego w lodzie przez kelnera.
Czarne płyty z lat 70-tych i 80-tych zachwycają wspaniałym brzmieniem. Węgliki żarzących się lamp. Ten Years After - koncert tylko dla nas. Muzyka, na którą nie mam czasu w domu, tu rozkosznie pieści zmysły. Wreszcie jest czas, żeby posłuchać drugiej strony płyty.
Żegnamy wspaniały dzień lampką koniaku zawinięci w koce w ogrodzie pod bukiem.
W pokoju czeka czyste i wygodne łóżko. Przed snem kilka stron ostatniej książki Tomasza Jastruna - Kolonia Karna Sceny z życia małżeńskiego. Czytamy sobie dla żartu na głos ; ONA i ON.
Śmiejemy się, żartujemy, całusy i pieszczoty.
A za oknem w lasach i górach Karkonoszy, w szumie rzek i wodospadów czeka na nas następny dzień, który niechybnie zapuka w nasze okno następnego ranka.
In order to provide services at the highest level, the Website uses cookies saved in the browser's memory. Detailed information on the purpose of their use and the possibility to change cookie settings can be found in the Privacy Policy. By clicking ACCEPT ALL, you agree to the use of technologies such as cookies and to the processing of your personal data collected on the Internet, such as IP addresses and cookie IDs, for marketing purposes (including automatically matching ads to your interests and measuring their performance) by BOSSA BY PLATINUM SPÓŁKĄ Z OGRANICZONĄ ODPOWIEDZIALNOŚCIĄ, Widok 8, 00-023, Warszawa. You can change cookie settings in the settings.